web analytics

Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze.

Wyobrażają sobie Państwo, że odbierając od krawca robiony na zamówienie garnitur krawiec mówi Wam, że umówiona cena obejmuje jeden rok używania, a jeżeli chcecie używać go kolejny rok oraz wystepować w nim na państwowych uroczystościach to musicie dosyć sporo dopłacić?

A co jeżeli snycerz powie wam, że artystycznie wykonana rama obrazu może być powieszona wyłącznie w mieszkaniu, natomiast chcąc ją powiesić w firmie musicie wykupić roczny abonament?


Każdy normalny klient popukałby się w głowę, ewentualnie wkurzony zawiadomił stosowny cech rzemieślnika, że stosuje jakieś chore zasady.

Tymczasem są w kraju rzemieślnicy którzy nie tylko z powodzeniem stosują takie praktyki, ale co więcej – prawo im w tym pomaga. Tą grupą zawodową są fotograficy.
Na początku zastrzeżenie, jak to zwykli mówić anglosasi – disclaimer.
Z pełną świadomością faktu nazywam fotografików rzemieślnikami. To co wykonują to jest rzemiosło. Klient zleca wykonanie pracy, rzemieślnik zgodnie z regułami sztuki ją wykonuje. Artystów fotografików jest na świecie kilku, może kilkunastu. I mam przeświadczenie, graniczące z pewnością, że nie muszą oni produkować masowo fotografii na plakaty wyborcze.

To tyle zastrzeżenia. Teraz wrócę do tematu. Do niniejszego tekstu sprowokowała mnie burza medialna związana z finansami PiS . A dokładnie nie sama burza, bo polityki w tym miejscu nie ma i nie będzie.  Chodzi mi o pewien jej odprysk.
Zaczęło się od artykułu w Newsweeku pt. „Srebrny układ”. To było jak włożenie kija w mrowisko, zresztą najwidoczniej ten tygodnik ostatnio inaczej nie potrafi.
Po artykule pojawiło się wiele komentarzy, kontrartykułów, kontrkomentarzy i co tam jeszcze.
Mnie bardzo zainteresowało stanowisko wspomnianych w artykule fotografów, choć większość dyskusji dotyczy porównywania kto ma dłuższego penisa kto jest bardziej utytułowany.

Pomijając kwestie, który z opisanych panów jest tzw. „uznanym fotografem” a który mniej, który się bardziej wsławił a który mniej (bo mnie to nie interesuje, tak samo jak nie interesują mnie branżowe kłótnie szewców, chcę tylko aby moje buty były dobrze zrobione), chcę tylko zwrócić uwagę na kilka znamiennych cytatów z dyskusji.
Dyskusja dosyć mocno rozgorzała na pewnym blogu.
Cytat pierwszy:

Załączam do obejrzenia i dokładnej kalkulacji. Jaki jest Pana wynik? Ile godzin spędził Nabrdalik nad tą sesją? Ile dób zajęło obrabianie zdjęć? Ile to jest na godzinę – minus utrzymanie firmy, podatek, zusy, księgowa, jakaś strona internetowa, telefony, nie wspominając o sprzęcie: aparacie, obiektywach, kartach, kablach, światłach, komputerach, licencjach programów, itd… A już nie daj Boże, asystencie! Warto też pomyśleć jak zachowuje się polityk przed obiektywem a jak profesjonalni modele. Ile więcej czasu trzeba by ustawić do zdjęcia by wyszło naturalnie i szczerze.

Moja odpowiedź jest: nie wiem i nie interesuje mnie to. Ile czasu spędził? Zapewne mniej niż uznany krawiec szyjąc wspaniały trzyczęściowy garnitur. To jest jego sprawa i jego wycena. Klienta interesuje ile zapłaci za uszycie i jaki będzie wynik końcowy. Obydwaj – fotograf i krawiec – są takimi samymi rzemieślnikami. Skłaniałbym się nawet ku tezie, że bardziej szanować należy krawca, bo tych umiejących szyć jest więcej niż tych umiejących zrobić poprawne zdjęcia.

Krawiec ów również musiał wydać sporo pieniędzy na maszyny i wyposażenie warsztatu. Dobra maszyna krawiecka kosztuje tyle co komputer z oprogramowaniem. Fotograf sam dobrowolnie wybrał drogie oprogramowanie, w sumie mógł również wybrać darmowe, które robi to samo.  Może robić zdjęcia na kliszy światłoczułej, to wciąż nie jest zabronione.  A klient podczas brania miary z pewnością wierci się dużo bardziej niż ten przed obiektywem.

Zdjęcia do reklamy to te najdroższe, bo pola eksploatacji wszelkie. Fotograf zrzeka się praw autorskich majątkowych raz na zawsze. Czyli nikt go nie pyta o zdanie i nową fakturę gdyby nagle PRowcowi wskoczył pomysł sprzedaży kalendarzy z najpiękniejszymi kandydatkami.

Ze zgrozą pomyślałem, jaką umowę z klientem musi zawrzeć krawiec, bo w końcu co by było jakby klient w jego wspaniałym garniturze zechciał nagle sprzedawać samochody!!!!

Dodam jeszcze coś nieoczywistego, tutaj nie uwzględnia się poziomu kreatywności i pomysłowości twórcy. To nie jest tak, że malarzowi należy się więcej, a fotografowi mniej. Autor stworzył z tego co było. Jego doświadczenie to jedyna broń w tym by zrobić to dobrze (kreatywnie i pomysłowo) co niekoniecznie musi przekładać się na szalony i niespotykany koncept widoczny w stylizacji czy scenografii. Prawa autorskie na nieograniczone pola eksploatacji kosztują odpowiednio kilka razy więcej niż jednorazowa licencja na określony wymiar czy sesja na zamówienie z konkretnym polem użycia pracy.

A co z biednym krawcem, który zaprojektuje nowy krój garnituru? A jak – o zgrozo – stolarz wymyśli mi trochę nietypowy krój szafki do mojej kuchni? Czy będę musiał płacić abonament za kolejne lata korzystania z szafki?

We wpisie na blogu znajduje się też cytat wypowiedzi innego fotografa, który to jest jeszcze bardziej kuriozalny:

Cena praw majątkowych za te główki wyliczona byla na jeden rok. Prawa na wszystkie media bez ograniczeń czasowych z pewnością musiałyby kosztować kilkukrotnie wiecej.

na sam koniec cytat który nokautuje na miejscu i wyrywa z kapci:

Ponieważ jesteśmy firmą wszystkie ceny zawsze podajemy netto, tak samo mamy w cenniku na stronie

Tu już nawet nie mam siły tego skomentować

Do tej pory uważałem, że obecna sytuacja na rynku fotografi, gdzie fotografia reporterska jest wypychana przez przypadkowe efekty pstrykania apratami w komórkach przez przypadkowe osoby była ciężka i współczułem ludziom, którzy muszą zmieniać swoją branżę, bo znika popyt.

Takie teksty powodują, że moje współczucie znika. Ludzi w takich sytuacjach jest miliony i wszyscy się dostosowują albo giną (z rynku). Tylko branża fotograficzna (no dobra, nie tylko) jest na tyle bezczelna, żeby wykorzystywać wylobbowane prawa autorskie  do zmiany wpływu praw rynku na ich branżę.
To smutne.

Na koniec jeszcze jeden disclaimer:wspomniane w tekście próby namawiania do robienia zdjęć za darmo („wyrobi pan sobie porfolio„) uważam za patologię. Ale to co wyrabiają tzw. uznani fotografowie jest również patologią, tylko w drugą stronę. Więc patologia się patologią odciska.
Artysta praw autorskich nie potrzebuje, bo on jest artystą. To widać, a byle rzemieślnik tego nie zrobi. Natomiast rzemieślnik powinien być równy rzemieślnikowi – jest opłacany za swoją pracę i swoje umiejętności. Ale efekty tego są własnością tego, co pracę zleca i płaci. Tak działa świat od tysięcy lat. I dobrze byłoby, żeby tak zostało.

 

 

Krawiec musi się długie lata uczyć fachu, musi zakupić ileś tam rol materiału, maszyny do szycia, żelazka, manekiny.  Musi kupić albo wymyśleć kroje (praca twórcza). Często maszyn do szycia potrzebuje kilka, bo różnymi maszynami szyje się płaszcz i jego podszewkę. Musi spędzić wiele godzin biorąc miarę klienta i później poprawki, zresztą podczas których zmieniają się zachcianki klienta i trzeba część pracy robić od nowa.  Oprócz tego wiele najbardziej szanowanych zdjęć w historii fotografii powstało aparatami klasy Leica, których przedwojenne modele są technicznie gorsze od współczesnych amatorskich zabawek.  Wyposażenie ciemni można obecnie dostać za darmo. Nie trzeba szpanować najnowszym Macbookiem Pro. A jeżeli JAŚNIE PAN ARTYSTA FOTOGRAF kupił ten sprzęt za ciężkie dziesiątki tysięcy dla usprawnienia procesu produkcji, to w zamian za tysiące na sprzęt ma tysiące oszczędności w tym procesie produkcji i powinien siedzieć cicho, bo to jest jego prywatna (firmowa) sprawa.

 

 

 

Leave a Reply