web analytics

Świetny pomysł. Prawie jak Amber Gold

 

W momencie kiedy po raz pierwszy zobaczyłem artykuł o tym urządzeniu poczułem coś na kształt eksplozji entuzjazmu. To jest coś, co zawsze chciałem mieć!!!
Zacząłem zachłannie przeglądać wszelkie dostępne informacje i z każdą chwilą rosło we mnie twarde przekonanie, że ktoś wpadł na bezapelacyjnie genialny pomysł.

Bezapelacyjnie genialny pomysł szwindlu na nieświadomych użytkownikach. Prawie tak genialny, jak Amber gold.

 

 

 

Jak zwykle, zacznijmy od początku.  W życiu każdego gadżeciarza przychodzi moment, w którym zaczyna on mieć wiele kart SIM. W dodatku przychodzi często taki moment, że gadżeciarz wyjeżdża za granice.  To sie po prostu zdarza.
Gadżeciarz ma to do siebie, że lubi swoje zabawki. Co znaczy też, że nie lubi, kiedy musi się przestać nimi bawić, np. z tego powodu, że regulacje ponadgraniczne są utrudnione, więc operatorzy komórkowi znaleźli w tym świetne pole do nieograniczonych zysków z jakże ograniczonych usług, na które się nawet ciężko poskarżyć. Co prawda tu wkroczyła Komisja Europejska, ale nawet tu, przy całej stanowczości działania efekty są dalekie od ideału. W roamingu jest po prostu kosmicznie drogo.

Od bardzo długiego czasu byłem więc zwolennikiem korzystania z lokalnych kart SIM pre-paid, zarówno do rozmów jak i do transmisji danych. Mój entuzjazm rósł wraz ze spadkiem cen na rynkach telekomunikacyjnych, zwłaszcza, że opłaty roamingowe nie spadały wcale. A jak już po ingerencji Komisji Europejskiej spadły, to wciąż są wielokrotnie droższe niż ceny dla lokalnych użytkowników, co wcale nie ma uzasadnienia w kosztach. Ale ja nie o tym.

Używałem więc lokalnych kart, rosła mi też ich kolekcja. Koszta też trochę rosły, bo niektóre karty trzeba było doładowywać, żeby nie przekroczyć okresu ich ważności i żeby nie zostały wyłączone.  Co zaradniejsi znajomi wymieniali się między sobą zagranicznymi kartami. Robili to bardzo chętnie, bo odpada koszt znalezienia i zakupu stosownej karty, a jej właściciel po doładowaniu zyskuje kolejny okres „przydatności do spożycia” jak to żartobliwie określano. Trochę niewygodne, ale działało.

O specjalnych pudełeczkach na kolekcję kart SIM nawet nie będę wspominał.

Aż tu nagle zobaczyłem to:

 

Wygląda jak typowe Mifi, prawda? No ale takie coś nie wywołałoby mojego entuzjazmu. Entuzjazm wywołało dopiero to:

Tak, to jest Mifi, które ma 10 gniazd na karty SIM. Z trudem stłumiłem okrzyk „CHCĘ TO!!!!”  Wiedziony ciekawością zacząłem czytać wszelkie dostępne informacje na ten temat. I tu entuzjazm zaczął się powoli mieszać ze zdziwieniem, a później włosy mi się zjeżyły z przerażenia.

Jest to produkt fińskiej firmy Uros. Nie jest tani. Żeby być dokładnym – jest bardzo drogi.

 

269 euro to zdecydowanie nie jest poziom, który można by nazwać niską ceną. Ani nawet umiarkowana.   W tym samym miejscu, czyli na niemieckim Amazonie jedno z najlepszych urzadzeń na rynku, czyli Huawei E586 (z którym produkt Uros jest najprawdopodobniej jest spokrewniony lub na nim, lub starszym modelu, bazuje, jako bazie do przeróbki) kosztuje 119 euro. Około 200 euro powinien kosztować najnowszy model Huawei, E589, który ma zapewniać najszybszą możliwą i globalną łączność, oferując najszybszą możliwą transmisję HSPA+ oraz oprócz tego LTE do 100 Mbit (Uros nie oferuje LTE, tylko HSPA, nawet nie ma informacji o HSPA+, co sugerowałoby, że bazuje na bardzo tanim Huaweiu E585, który mozna kupić na Allegro za niewiele ponad 100 zł)
Oczywiście 10 czytników kart SIM, kontroler zarządzający ich przełączaniem, całe system komputerowy do zarządzania kontami użytkowników i wieloma kartami bezapelacyjnie jest wartością dodaną i jako nie posiadający konkurencji na rynku pozwala żądać wysokiej ceny. Nie da się zaprzeczyć.

Przerażające jest dopiero wczytanie się w warunki świadczenia usługi oraz opłaty jakie należy ponosić. Po pierwsze – wspomniane 269 euro nie jest ceną zakupu. Nie kupujemy urządzenia na własność i nawet nie możemy go sprzedać. Wygląda to dziwnie, ale tak właśnie twierdzi dokument opisujący warunki świadczeni usługi:

6.1. Grant of license

Uros hereby grants to the User a non-exclusive, non-transferable and limited license to use Uros’ intellectual property rights included or related to the Device, Service (“Intellectual Property Rights”) to the extent necessary for the User to be able to use the Device and the Service in accordance with these Terms and Conditions. All other use by the User of the Intellectual Property Rights is hereunder expressly excluded and prohibited. Any and all other rights not expressly granted hereunder are reserved by Uros.

Co znaczy, że Uros udziela licencji tylko w zakresie niezbędnym do używania przez użytkownika oraz nie może on jej przenieść na innego uzytkownika (jest to zresztą sprzeczne z prawem Unii Europejskiej, które pozwala użytkownikowi odsprzedać dalej zakupione oprogramowanie wraz z licencją na jego użytkowanie, o czym np. przekonała się firma Oracle).

Idźmy dalej, oto fragment z instrukcji użytkownika dotyczący blokady urządzenia w razie zagubienia lub kradzieży.

Użytkownik w razie utraty urządzenia obowiązany jest powiadomić firmę, a urządzenie zostanie zablokowane. W razie odzyskania nie może być odblokowane oraz musi być zwrócone firmie. Firmie, nie użytkownikowi, który za nie zapłacił.

Ile płaci się za użytkowanie? Po zapłaceniu słonej ceny za urządzenie, należy zapłacić abonament.  Wynosi on €9,90 miesięcznie. Co za niego otrzymujemy? Nic. Dokładnie nic.  Tzn. możliwość użytkowania urządzenia.  W telefonie można chociaż odbierać połączenia, ale tu mamy tylko połączenie z internetem.  Przecież internet z nami się nie połączy.

Mając już aktywne urządzenie (za wspomniane €9,90 miesięcznie) możemy zapłacić €5,90 za dzień użytkowania i mieć całodobowy dostęp do internetu w dowolnej z obsługiwanych sieci. To nic, że dostęp w kartach pre-paid kształtuje się na poziomie €2-4 za dobę. I to bez żadnego miesięcznego abonamentu.

A może chociaż zasięg jest wspaniały i objedziemy z tą kartą cały świat?  „The Goodspeed service is currently available across Europe and continues to expand through US and Asia. Check the latest coverage at Uros.com.”  (Zasięg usługi GoodSpeed jest obecnie dostępny w Europie oraz kontynuuje ekspansję na USA i Azję, sprawdź aktualny zasięg na stronie uros.com).
No to sprawdzam.

Tak, to jest cały zasięg. 6 krajów. Słownie: sześć. Finlandia, Niemcy, Szwajcaria, Włochy, Wielka Brytania i Irlandia. Sześć kart SIM. Nawet nie wiadomo po co 10.
Być może operator dośle nam później karty.  A nawet na pewno nam w przysłości dośle. Wszystkie za które zapłacimy. Bowiem nowe karty są płatne ekstra. Nie wiadomo na dzień dzisiejszy ile.

A może kupić samo urządzenie i nie przejmować się firmą Uros? Niestety, firma jest sprytna i się zabezpieczyła. Urządzenie zawiera jedną kartę SIM która uruchamia urządzenie i musi być w nim cały czas.

Uruchomienie odbywa się poprzez rejestrację konta użytkownika na stronie uros.com. Trzeba podać imię, nazwisko, adres oraz numer karty kredytowej z której będą pobierane miesięczne opłaty za urządzenie, €9,90 jak już powiedziałem. Firma zastrzega sobie też prawo obciążenia karty dodatkowymi kosztami jeżeli ktoś np.  wyjmie kartę SIM i użyje w innym urządzeniu. Nie wolno też włożyć karty SIM innej niż zakupione od Uros.  Zresztą najprawdopodobniej nie zadziała, bo muszą one być aktywowane na stronie i urządzenie musi być zresetowane po ich aktywacji.

Pozwolę sobie podsumować:
Trzeba zapłacić €269 za urządzenie które nie będzie naszą własnością, następnie płacić €9,90 miesięcznego abonamentu oraz €5,90 za każdy dzień używania w każdym z 6 dostepnych krajów.

Załóżmy, że w ciągu roku spędzimy w podróży 20 dni.  jakie są łączne roczne koszta?
269 + (12 x 9,90) + (20 x 5,90) = €505,80 =

A jakie koszta dla biznesowego użytkownika, który w podrózy spędza 100 dni?
269 + (12 x 9,90) + (100 x 5,90) = €977,80

Pierwsza opcja po dzisiejszym kursie euro daje około 2000 zł, druga prawie 4000 zł. No dobra, ale dostajemy dostęp do internetu i urządzenie.
Policzmy tradycyjny sposób.  Skoro już o Amazonie była mowa, to Huawei E585 kosztuje €585 a nowocześniejszy E586 €119

Teraz karty.
W Niemczech karty pre-paid z danymi kosztują około €5. Dla przykładu karta Vodafone €4,95. Opłaty to €3,95 za dobę.
W Wielkiej Brytanii karty można kupić już od 50 pensów w lokalnych sklepach. Doba internetu w sieci T-Mobile to 2 funty czyli niecałe €2,50
W Irlandii dzienna opłata to €0,99 za paczkę 50 MB albo €3,99 za 500 MB. Są też większe.
Co więcej – zawsze możemy skorzystać z internetu we Francji
Załóżmy koszt zakupu karty €5 oraz €4 za dobę używania. Ile to wyjdzie w powyższych przypadkach? Wraz z zakupem najlepszego urządzenia Huawei E586 wyjdzie to odpowiednio €199 i €519. W dodatku jesteśmy właścicielami urządzenia, które można odsprzedać. Albo zakupić używane za 150 zł.
Należy też pamiętać, że uwzględniłem (ze sporym zapasem) najmniej korzystne dzienne stawki. Osoba korzystająca z mobilnego internetu nie będzie przecież przepłacać za dzienne stawki, tylko wykupi tańsze tygodniowe lub miesięczne.  Ja uwzględniłem dzienne, żeby była możliwość porównania opłat.  Znaczy to tyle, że opłaty w wersji samoobsługowej są sporo zawyżone i mogą być sporo niższe.

Z tego prostego porównania wychodzi, że pan Plichta zakładając Amber Gold był ciężkim frajerem. Można robić milionowe interesy w majestacie prawa i nie obawiać się służb specjalnych łomoczących do drzwi nad ranem, tylko bazując na lenistwie użytkowników i chciwości operatorów.

A ja karty będę sobie przekładał sam, chowając je w pudełeczku równie gustownym jak produkt firmy Uros. A zaoszczędzone setki euro przeznaczę na podróże. Albo przepiję.

 

Leave a Reply