W większości mediów przewija się temat fuzji Cyfry+ i telewizji n w nową firmę: NC+ Klienci są wściekli, bo dostają gorsze oferty, prezes zarzeka się, że oferta jest świetna, tylko ci durni klienci jej nie zrozumieli itp. W ferworze zamieci umyka kilka oczywistych faktów, po których połączeniu możliwy jest tylko jeden wniosek. Wniosek taki, że napad na bank to pikuś, pan pikuś. Ale do rzeczy…
Najpierw kilka prostych zdań o tym co się dzieje. Fuzja firm jest robiona zawsze dla pieniędzy. To oczywiste. W warunkach silnej konkurencji na rynku mniejsze firmy łączą się w większą, bo duży może więcej, można zaoszczędzić na kadrze, księgowych, zakupy materiałów można zrobić za niższą cenę jednostkową, produkować taniej i tak dalej i tak dalej. Proste i oczywiste.
Tyle, że wszystko wskazuje na to, że nie jest to taka zwykła fuzja. Zastanówmy się, na czym może zaoszczędzić telewizja satelitarna po dokonaniu fuzji? Może zaoszczędzić na kosztach licencji kanałów – większy może negocjować niższą cenę. To nie będą wielkie oszczędności, wręcz śladowe, ale zawsze. Może zaoszczędzić na opłatach za wynajem transponderów na satelitach. To nie sa małe koszta. Oszczędności też nie będą jakoś wielkie, bo w polskich telewizjach koszta satelitów już w większości były rozdzielone na operatorów. Odbywało się to w taki sposób, że – dla przykładu – kanał TVN był nadawany raz, z potrójnym kodowaniem dla każdej z platform, z transpondera ITI. Polsat tak samo z transpondera Polsatu, kanały TVP z tranpondera Cyfry+ i tak dalej. Bardzo mało kanałów powtarzało się na różnych transponderach różnych platform, było ich zaledwie kilka. Reszta była już rozdzielona.
Teraz rzeczy oczywiste – można zaoszczędzić na opłatach za jedną z siedzib, za jeden dział księgowości, jeden dział windykacji, jeden dział reklamy, połowę prezesów i dyrektorów i tak dalej. Firmy też nie będa musiały walczyć ze sobą, zmaleje konkurencyjność na rynku. Zwłaszcza na takim rynku, jak polski rynek plaform satelitarnych, gdzie było trzech wielkich graczy dzielących rynek na trzy części (platforma TP/Orange ze swoim udziałem się nie liczy), po połączeniu powstanie monstrum mające ponad połowę rynku. Czyli już sama fuzja, przy umiejętnym jej przeprowadzeniu, pozwoliłaby znacząco poprawić wyniki finansowe połączonych firm, czyli teoretycznie można by na tym poprzestać. Wszyscy powinni być zadowoleni. Problem w tym, że nie wszyscy. Jak ktoś (w sensie osoba albo firma) jest bezgranicznie chciwy, to nigdy nie będzie mu wystarczająco. Więc na tym nie poprzestano. Zrobiono kolejne oszczędności. Dosyć prężnie do tej pory działające kanały z pakietu Cyfry+ przerobiono na martwe wydmuszki. Oto znaczący cytat z internetu:
Czy CANAL+ straci swoją jakość? Jedna z najlepszych rodzin kanałów filmowych, oferująca do tej pory alternatywę nawet dla najbardziej wymagających amatorów kina każdego gatunku, na skutek fuzji CYFRY+ i n prawdopodobnie straci na swojej jakości. Jak wiadomo, w styczniu 2013 roku zwolnionych zostało ok. 100 pracowników, w tym część działu programowego CANAL+, włącznie z dyrektorem programowym, dyrektorami stacji tematycznych (ale kino+, PLANETE+, DOMO+, kuchnia+), kierownikami produkcji oraz szeregowymi pracownikami. Zamknięte zostały również m.in. redakcje aktualności filmowych, ale kino+, kuchnia+, DOMO+.
To już widać. Co prawda kanały Canal+ już dawno nie mają tego poziomu, który miał Canal+ 15 lat temu, ale wciąż był to jakiś znaczący poziom. Było trochę ciekawych filmów, zwłaszcza, jeżeli ktoś oglądał cokolwiek ponad papkę dla mas. Repertuar był w miarę zróżnicowany, była to jakaś alternatywa. Zwłaszcza, że kanały te były dostępne w Cyfrze+ od stosunkowo niskich abonamentów. To się skończyło. Od miesiąca na Canal+ lecą w kółko powtórki, w tym głównie polskich produkcji, głównie współprodukowanych przez Canal+. Ten sam film potrafi być puszczony kilka (-naście) razy w tygodniu. To oznacza też, że nowych polskich produkcji będzie sporo mniej. W tym prawdopodobnie żadnych (współ-) produkowanych przez Canal+
Zaoszczędzono też na obsłudze klienta. Nie mam na myśli call centre, bo największe call centre na swiecie się zapcha, jeżeli firma wkurzy ponad 2 miliony klientów, na to nie ma rady. Chodzi mi o co innego. W biurze obsługi klienta platformy „n” jakiś rok temu zapanował kosmiczny burdel. Tak, dokładnie tego słowa chciałem użyć. Nazywać to bałaganem, to jak nazwać huragan „Katrina” lekką poranną bryzą.
W wyjątkowo przejrzysty sposób dało się odczuć gigantyczne cięcia kosztów i zmianę jakości obsługi, tak jakby zamiast etatowych pracowników pracowali darmowi praktykanci albo zupełnie niedoświadczona firma zewnętrzna. Teraz w identyczny sposób są obsługiwani klienci obydwu platform, co oznacza, że raz wprowadzone „oszczędne” wzory przeniesiono na połączoną firmę po fuzji.
Obsługa klienta odbywa się w sposób kosmicznie chaotyczny, robione są najgłupsze możliwe błędy jak np. zawiadamianie o zmianach warunków świadczenia usług listami zwykłymi a nie poleconymi. Takie zawiadomienie nie ma żadnych skutków prawnych, bo list mógł nigdy nie dotrzeć do adresata (to skutkuje m.in. zmianą terminu wypowiedzenia umowy, bo będzie liczony od dnia w którym klient zauważył zmianę a nie od dnia w którym ona faktycznie nastąpiła)
Podsumujmy: oszczędności wynikające z synergii – mało. Oszczędności na produkcji programów – mało. Oszczędności na jakości obsługi klienta – mało.
Bo przecież to nie koniec. Wbrew ekstremalnie bezczelnym słowom prezesa („Osoby, które dokładnie zapoznają się z naszą ofertą, zrozumieją…”) nastąpiły drastyczne podwyżki cen. Firma jeszcze usiłuje je maskować sprytnymi zmianami nazw programów, takich jak Canal+ Family, który nie ma nic wspólnego z dotychczasowymi Canal+ i Canal+ Film. To będą tandetne kanały mające zastapić nPremium (które już jako nPremium były kanałami bardzo niskich lotów – jak na kanał filmowy)
Prosty przykład: do tej pory, w zależności od promocji, można było miec w Cyfrze+ pakiet wszystkich podstawowych kanałów, pakiet Cyfra+ z filmami i ligą polską za około 70-80 zł (przedłużając umowę można było to wynegocjować sporo taniej).
W NC+ za 79 zł jest tylko Canal+ Family, trzeba zapłacić 99 zł, żeby mieć to samo co wcześniej.
W dodatku trzeba zmigrować do nowej oferty i podpisac nową umowę na 18 miesięcy. Bo inaczej straci się albo polską ligę (z kanałów sportowych Canal+ zostanie przeniesiona do nSport) albo (będąc abonentem n) straci się filmy (kanały są likwidowane). Zresztą będąc abonentem n i tak nie ma się wyboru, bo firma zmusza do migracji, w dodatku w bardzo nieładny i – zdaniem wielu, w tym mnie – rażąco niezgodny z prawem.
Klientom Cyfry+ na razie pozwolono korzystać z ich umów, choć na gorszych warunkach (wspomniana liga polska oraz spadający na pysk poziom kanałów Canal+), a i tak są straszeni przez niedouczonych konsultantów, że migracja jest obowiązkowa.
Jak więc wygląda całość, po podsumowaniu wszystkich punktów? Więcej kasy, więcej kasy, więcej kasy oraz więcej kasy. No i byłbym zapomniał… więcej kasy.
Parafrazując stary kawał: przychodzi prezes Julien Verley do lekarza i mówi: „panie doktorze, poproszę tabletki przeciwko zachłanności, tylko dużo, duuużo, DUUUUŻOOOO!!!!!”
Tylko, że… on nie poszedł do lekarza. I to wszystko wcale nie jest śmieszne.
Pozostaje teraz tylko obserwować kto będzie silniejszy: reprezentujący w sporej części kapitał Vivendi prezes Julien Verley, czy wkurzeni klienci zgromadzeni na facebooku i innych mediach społecznościowych. Jedno jest pewne – tak dużej zadymy dużej firmy z dużą grupą klientów jeszcze w polskiej historii nie było.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.