web analytics

Is fecit, cui prodest

Dlaczego premier Tusk ze swoimi zausznikami tak uparcie prze ku ACTA? Dlaczego prorządowe media używają do dezawuowania protestów tak goebbelsowskich metod?

Z początku to wydaje się niezrozumiałe, ale w końcu można skojarzyć gdzie jest tego źródło.

Otóż wbrew starannie budowanemu wizerunkowi liberała, Tusk najwidoczniej ma naturę gauleitera – kontrolować wszystkich, nikomu nie pozwolić kontrolować jego.
Od samego początku pierwszej kadencji usiłował (cichaczem w dodatku) przepchnąć ustawy pozwalające mu trzymać „za mordę” polski internet.
Cechą wspólną wszystkich prób było staranne omijanie systemu sądowego (ten jest – niestety z punktu widzenia pana premiera – niezależny i może nieopatrznie wydać wyrok nie taki jak założono), zapisując możliwość blokowania stron bez wyroku sądu.

Mimo miażdżącej krytyki wszystkich (poza rządowymi) recenzentów i faktu, że kolejne projekty lądowały w koszu, z regularnością porannego wypróżnienia administracja premiera Tuska produkowała kolejne poronione projekty ustaw, które pod płaszczykiem troski o to, czy tamto, usiłowały przemycić ciągle ten sam zapis – o blokowaniu stron bez wyroku sądowego.  Czyli kara bez orzeczenia o karze oraz – najczęściej – bez możliwości odwołania.

Taki strzał ostrzegawczy. W tył głowy.

Nic zniechęcało ludzi przy korycie, ups, przepraszam, na wysokich stanowiskach do kolejnego płodzenia koszmarków prawnych. Zaczęło się od ustawy hazardowej w 2009 roku i tak się toczyło przez kolejne lata.

Z drugiej strony rząd nie może być pod zbyt dużą kontrolą. Ustawa o dostępie do informacji publicznej pozwalała na zbyt dużo. Obywatel mógł zażądać od jaśnie pana urzędnika informacji co robi i dlaczego, co za bezczelność. W typowy dla tej formacji sposób (a więc taki, żeby się już nic nie dało zrobić) senator Rocki na ostatnim w kadencji posiedzeniu Senatu RP wprowadził poprawki do ustawy które kompletnie wypaczają jej sens.
PO mając większość w Senacie poprawki przyjęła, a Prezydent, mimo wielu protestów ustawę bez żadnego zająknięcia podpisał. Więc teraz urzędnik może odmówić dostępu do informacji publicznej na zasadzie „bo tak”

Wróćmy do blokowania niewygodnych stron. Kolejne próby wtykania brudnego partyjnego palucha w tryby Internetu ukróciła Unia Europejska przypominając macherom (nie tylko premier Tusk z kolegami ma tak cenzorskie zapędy), że obowiązuje zasada neutralności sieci, czyli, że nie wolno ingerować w treści przekazywane przez Internet. Ucichło na kilka miesięcy.

Ratunkiem dla urzędasów okazały się interesy przemysłu muzycznego, który od lat usiłuje mniej lub bardziej legalnie zablokować wszelkie przejawy tzw. piractwa, niezależnie od tego jak by to nie było głupie lub nielegalne (np. wirus typu rootkit rozpowszechniany na płytach CD produkowanych przez SONY). Nielegalność? Co za problem, w końcu większość tego przemysłu powstała na związkach z mafią.

W USA usiłowano brudnymi rękami sowicie opłacanych polityków (co jest ładnie nazywane lobbingiem) przepchnąć dosyć podobną w ogólnych założeniach do ACTA ustawę SOPA.
Ponieważ wybory prezydenckie właśnie się rozpoczynają, politycy się wystraszyli i spasowali. Na razie.

W UE do wyborów daleko. Lobbyści  załatwili sobie z przewodniczącym parlamentu UE, Jerzym Buzkiem, że ACTA będzie przepchana cichaczem (czytaj – bez żadnych konsultacji) przez parlament.

Jerzy Buzek skwapliwie to robi, mimo protestów samego parlamentu (podjęto rezolucję potępiającą ACTA) doprowadza do głosowania nad przyjęciem umowy. Za głosują europosłowie PO oraz Pis (ci, którzy to teraz nazywają pomyłką, głosowali przecież tylko na złość lewakom i zielonym a nie za samą umową)

Jaki to piękny prezent dla gauleitera Tuska. Międzynarodowa umowa, z definicji nadrzędna nad prawem krajowym. Teraz tylko cichcem zrobić imitację konsultacji z ministerstwami, czytaj: wysłać pisma w czasie zmiany ministrów po wyborach oraz farsę z konsultacji społecznych, czytaj: zamiast konsultować się z organizacjami społecznymi, skonsultować się z klakierami. Dla jasności – własnymi klakierami

Ale lista klakierów jest dosyć ciekawa, są na niej telewizje Polsat i TVN.

No to skoro o TVN, to pora przejść do metod goebbelsowskiej propagandy.  Z pełną ciekawością i bardzo dokładnie oglądałem Fakty od soboty,  21 stycznia, kiedy się nasilił protest.
TVN bardzo starannie informował o protestach przeciwko umowie która ma ukrócić piractwo, pytał, czy takie atakowanie stron rządowych to terroryzm oraz starannie stworzył kosmiczną scenografię z laptopa i projektora. Następnego dnia kiedy protesty się nasilały, padły już słowa cenzura Internetu i tym podobne zdania. Dało się między wierszami wyczytać, że za umieszczenie linka do nielegalnego zdjęcia można być ukaranym.

Ale przez wszystkie te dni ANI RAZU NIE ZAJĄKNIĘTO się o prostym fakcie, że ACTA sankcjonuje karanie oraz przekazywanie danych osobowych zagranicznym firmom BEZ WYROKU SĄDU. Tak, od ręki dokona się samosądu, bo firma X z Kaliforni powie, że na tym serwerze są pirackie pliki. I to mimo, że już wielokrotnie udowadniano, że firmy-beneficjenci ACTA bez skrupułów nadużywają takich praw, raportując pliki zarówno nielegalne jak i zupełnie legalne.

Powtórze jeszcze raz – ACTA pozwoli ukarać dowolnie wybraną osobę lub firmę za to, że firma-beneficjent ACTA powie, że miał na serwerze nielegalny plik lub tylko link do niego. I tyle. Nie trzeba na to wyroku sądu oraz nie można się od tego odwołać.

Firma-beneficjent mając pełne dane powiedzmy, że Kowalskiego, może go pozwać do sądu, powiedzmy, że w Alabamie. Kowalski jak chce, to może tam sobie polecieć, wynająć prawników i się bronić. Jak go stać, to jego problem.

Drogie TVN, nie powiecie o tym co? Tak, wiem o tym, że to doskonale wiecie.
Nie wspomnicie o tym, że choćby już na podstawie tego, ACTA jest niezgodna zarówno z polską Konstytucją jak i z ustawodawstwem Unii Europejskiej.
Wam się ACTA podoba. W końcu Internet to wasza konkurencja, a nie partner.

A dlaczego się podoba panu Tuskowi? Bo w końcu to spełnienie jego marzeń – kontrola nad Internetem.  Jak wpadnie o 6:30 rano brygada antyterrorystyczna do blogera i zabierze mu laptopa, to już coś się znajdzie. Jak nie torebka dopalaczy, to nielegalny film porno.

A jak wyciekną materiały, mówiące jakie rząd robi przekręty? Wyciekną, więc będą.. no? Tak, zgadliście. NIELEGALNE. Autorzy każdej strony która je opublikuje, na mocy ACTA będą do odwiedzenia przez smutnych panów w kominiarkach nad ranem. Bez nakazu sądowego, w końcu po co komu sądy, skoro jest ACTA.

A środki masowego rażenia, wrrróć, przekazu, wmówią naiwnym, że to chodzi o piractwo i kto ma legalnego windowsa, to nie ma się co ACTy bać. W końcu Jerzy Urban pokazał 30 lat temu jak wmawiać, że to Reagan jest zły, a socjalizmu nie ma się co bać.

Leave a Reply